Robiąc sobie wczoraj małą przerwę od książki, którą w zasadzie kończę – „Nie powiem ci, że wszystko będzie dobrze” Justyny Sucheckiej – książki ważnej, o której innym razem – postanowiłam poszperać. Poszperać w liście ulubionych programów, którą stworzyłam na Aamazonie i której postanowiłam bliżej się przyjrzeć. Znalazłam tam serial „Mozart w Miejskiej Dżungli” i odpaliłam pierwszy odcinek. I wiecie co? To jest świetny, lekki, inteligentny serial. Środowiskiem, w którym akcja się toczy, jest filharmonia nowojorska. Trafiamy właśnie na moment, kiedy wieloletniego zasłużonego głównego dyrygenta zastępuje dużo młodszy geniusz batuty z Ameryki Południowej – ekscentryk i prawdziwy artysta, jak nam perypetie serialowe pokażą. Z historiami etatowych muzykow zazębia się postać młodej dziewczyny, grającej na oboju, pochodzącej z Karoliny Południowej. To bardzo lekka pozycja – zabawna, z mnóstwem sytuacyjnego humoru, trochę bajkowa – ogląda się świetnie. Atutem jest umieszczenie akcji w takim właśnie środowisku – jest to spore odejście od serialowej sztampy, czyli komisariatu policji, sali sądowej, czy dużej firmy. No i Nowy Jork w bonusie, bo rzadko się tu kręci seriale – pewnie ze względu na wysoki koszt dnia zdjęciowego. Z całego serca polecam – mnóstwo klasycznej muzyki jest dodatkowym atutem. Jest to rzecz świeża i bezpretensjonalna, a ekranowy pojedynek – Gael Garcia Bernal kontra Malcolm McDowell – też jest nie do pogardzenia.
Także nie do pogardzenia jest nasze dzisiejsze menu. Oto ono:
- krem pomidorowy z oliwą
- quesadilla z serem, szynką, cukinią, kukurydzą, sosem z wędzoną papryką i świeża sałatą
- tarta szparagowa z wędzonym łososiem, pomidorami i olejem z pestek dyni
- ciasto drożdżowe z truskawkami, rabarbarem kruszonką i orzechami włoskimi.