Stany Zjednoczone to nie jest kraj, z którym mi mentalnie po drodze. Co nie przeszkadza w tym, że są rzeczy, które mi się tam bardzo podobają. Dziś chciałabym się skupić na dobroczynności tych, którzy mają środki ku temu, by być dobroczynni w wielkim stylu. Bale charytatywne, dawanie dużych sum na rozmaite charytatywne cele, jest tam wpisane w etos kogoś, komu się udało, kto ma więcej niż inni – generalnie tego, komu zbywa. Zawsze, kiedy taki hollywoodzki aktor rzuca groszem – wiemy dokładnie ile wysłupał z kieszeni, bo wysoka suma to rodzaj nobilitacji (tutaj przypomniało mi się małżeństwo Mili Kunis i Ashtona Kutchera, którzy sami ofiarowali kilka milionów ze swojego budżetu na pomoc Ukrainie, a dopiero potem urządzili ogólną zbiórkę).
A u nas? U nas chwała, gloria i PR, ale nie za swoje pieniądze. Bardzo to jest widoczne przy finałach WOŚP, co nas z małżonkiem trochę bawi, a trochę mierzi. Nasi celebryci i osoby wpływowe bowiem chętnie biorą udział w szczytnym celu, ale outsorsingują koszty na zwykłą Kowalską. Dorzucają przy tym łaskawie jakiś gadżet związany z ich karierą, jakiś obiad w ICH towarzystwie, lub – to jest kuriozum z dziś – przejażdżkę pociągiem z posłanką (!).
To zwykły obywatel ponosi koszty związane z autopromocyjnym zagraniem celebryty – atencjusza. A mi się marzy, żeby tak dali od siebie konkretną, odpowiednią do uposażenia kwotę i do tego dorzucili pióro, piłkę, rakietę, czy nawet ten nieszczęsny posiłek – pieniądze od nich, plus licytowanie oferowanego przedmiotu. I to byłoby naprawdę fajne, to by miało ciężar gatunkowy i nie zalatywałoby brzydko piarem i outsorsingiem kosztów. No ale chyba nieprędko się doczekam takiego obrotu sprawy.
I wychodzi na to, że to Kowalskie i Kowalscy są prawdziwymi choć cichymi bohaterami tego wydarzenia i to oni niosą je od tylu lat na swoich barkach. I to jest wspaniałe.
Wspaniałe – tak sobie nieśmiało myślę – są też dzisiejsze quesadille na lunch. Przynajmniej dla części z Was. Reszta też znośna – już Wam piszę pod spodem co się na dzisiejszy lancz składa:
- toskańska zupa pomidorowa – papa di pomodoro się zwie oficjalnie, ale my mówimy na nią biedak – z oliwą extra vergine i bazylią
- quesadilla – grillowana tortilla z serem, szynką, cukinia, kukurydzą, sosem z wędzoną papryką chipotle, plus sałata z winegretem
- tarta brokułowa z gorgonzolą i suszonymi pomidorami
- ciasto drożdżowe ze śliwkami, kruszonką i orzechami włoskimi.