Korzystając z tego, że mam do dyspozycji swoje własne łamy, chciałabym złożyć ogromne podziękowania. Nie wiem komu się należą – ale na pewno komuś z Zarządu Zieleni Miejskiej. Chodzi mi o mały wycinek wszystkich planów i inwestycji, a mianowicie chciałabym podziękować osobie/osobom odpowiedzialnym za wdrożenie pomysłu zasadzenia krzewów bzów wszędzie, gdzie się dało. Nawet nie wiecie, jak od kilku lat robicie mi maj. Nie macie pojęcia, jakie to uczucie jechać do pracy o szóstej rano i wdychać omdlewające słodki zapach fioletowych bzów ze szpaleru krzewów, jakie rosną od Placu Bohaterów Getta aż do mostu. Jakie świetne jest odkrywanie, ze w innych dzielnicach również zasadzono bzy i co jakiś czas podczas spaceru można się upajać tym zapachem. Wspaniałość i siła tego zabiegu polega na jego ulotności – bzy pokwitną dwa, trzy tygodnie i stracą kwiaty, a ja powoli zapomnę o ich zapachu, mijając w drodze do pracy tylko krzewy z małymi zielonymi listkami. I wszystko ucichnie, wrażenia zmysłowe będą żyły życiem utajonym, aż za rok wybuchną na nowo. Zapadh powróci prosto w moje i Wasze nozdrza. I znowu będą nas unosić i poprawiać nasze nastroje. Kimkolwiek więc jesteście – pomysłodawcy tego pomysłu – chwała Wam za to i nowobufetowy order!
Niesiona wspomnieniem porannego zapachu, lecę gładko do naszego menu. Oto propozycje:
- florencka zupa z fasoli z jarmużem
- perski kurczak z suszonymi śliwkami, bulgurem i miętą
- penne ze szpinakiem, gorgonzolą i grana padano
- tarta szparagowa z grana padano i orzechami laskowymi
- Sbriciolata z czarnymi porzeczkami i serem ricotta