Jest taki serial fabularny „Schody” na HBO. Jego powstanie jest tak piętrowe, że bardziej nie można powiedzieć, że jest to film w filmie o filmie. Fabuła jest zrealizowana na kanwie prawdziwej historii oskarżonego o zamordowanie żony amerykańskiego pisarza. W trakcie procesu francuska ekipa filmowa postanowiła nakręcić o nim dokument, żeby pokazać widzom działanie amerykańskiego systemu prawnego. Serial dokumentalny powstał kilkanaście lat temu. Potem zrobiono ten fabularny, w którym również pojawia się francuska (fabularyzowana) ekipa, która kręci oskarżonego, jego rodzinę i wydarzenia w sądzie.
Serial jest bardzo dobry i ciężko opowiadać o nim, żeby go nie spojlerować. W każdym razie historia jest niejednoznaczna, wielowymiarowa i nie daje prostych odpowiedzi. A w odbiorze znakomicie pomagają nam aktorzy – rewelacyjny Colin Firth i wspaniała Toni Colette. Firth jest obsadzony wbrew swojemu wizerunkowi, chociaż można na początku mieć wrażenie, że to ten znany nam z innych filmów wizerunek. Zastanawialiśmy się potem z małżonkiem, że dla aktora to muszą być dwie kompletnie różne rzeczy – budowanie i wymyślanie postaci na podstawie scenariusza, a wcielenie się w prawdziwą osobę – tutaj mając do dyspozycji 500 godzin nagrań z dokumentu.
Wciągnął nas serial, nie powiem i co i raz słałam smsy z przemyśleniami do siostry Basi, która nam go poleciła. I rozmawialiśmy o nim już kilka razy – znaczy się został nam w głowach. Szczerze polecam, chociaż seans to trudny – taki był przynajmniej dla mnie.
A skoro przy szczerych polecajkach jesteśmy – machnę Wam od razu dzisiejsze lanczowe propozycje:
- krem z zielonego groszku z jogurtem i miętą
- tajskie kokosowe curry massaman z wołowiny z ziemniakami, orzeszkami ziemnymi, kolendrą i ryżem basmati
- tarta z pieczonym kalafiorem, serem fontal i oliwkami liguryjskimi.