Wygląda na to, że oficjalnie skończyły się wakacje. Poniedziałek mieliśmy jeszcze spokojny – taki normalny, można by rzec. Ale wczoraj…. Uuuu, wczoraj to się działo. W zasadzie przed 14:00 skończyło się wszystko oprócz zupy. Dopisaliście frekwencyjnie i wykupiliście cały prowiant . I bardzo dobrze – cieszymy się, kiedy sprzedamy wszystko co mamy i nie trzeba kombinować na drugi dzień z podwójnym lanczem. Jest wtedy prościej i przejrzyściej.
Bez zupełnie żadnego związku z Waszą frekwencją, bez żadnego trybu nawet, małżonek postanowił zrobić dziś deser. Jest więc zupa, drugie danie, tarta i tarta słodka. Tarta bez żadnych konotacji, ciasto do którego żaden ze stałych klientów nie żywi jakichś specjalnych rodzinnych uczuć. Nie znaczy to jednak, że jest to ciasto byle jakie – wręcz przeciwnie. Trochę mi smutno że się nim nie pożywię, ale to smutek efemeryczny. Pogoda jest piękna i zapowiada się taka na co najmniej najbliższy tydzień. Na pewno więc chętnie opuścicie miejsca pracy, żeby przespacerować się do nas i coś zjeść. A takie mamy propozycje:
- krem z dyni z mleczkiem kokosowym
- butter chicken – kawałki piersi kurczaka w aromatycznym sosie maślano – jogurtowo – pomidorowo – orzechowym, z ryżem basmati i świeżą kolendrą
- tarta szpinakowa z fetą i orzechami włoskimi
- tarta waniliowa z malinami.