Mówiłam, że trzeba tylko wytrzymać do niedzieli a napięcie puści. No ale niestety – dzień wczorajszy był rekordowy jeśli o napięcie idzie. Niby late poll pokazywał jakieś dane, ale wiecie. Odświeżanie strony PKW zdarzyło się u mnie wczoraj chyba ze sto razy. I ostatecznie wynik wyborów praktycznie pokrył się z tym badanym w okręgach, ale przykład Słowacji nie pozwalał mi spuścić z tonu aż do wieczora. Słowacy kładli się spać z radością, a obudzili z tym samym premierem, za którego rządów zabito dziennikarza śledczego, który był niewygodny dla władzy.
Osiem lat to bardzo dużo. Zmiany są potrzebne, są odświeżające i przewietrzające. A jako osoba z gruntu bardzo mało konserwatywna bardzo zmiany w otoczeniu lubię.
Przy takiej frekwencji można bez żenady użyć wyświechtanego frazesu o święcie demokracji. Tym razem to było prawdziwe święto.
U nas dzień powszedni – normalny wtorek, z normalnym menu. Dziś na lancz danie, które lubicie i zawsze wykupujecie do ostatniej porcji. A oto propozycje:
- ribollita – dziś najsmaczniejsza – włoska zupa z wielu warzyw
- cannelloni nadziewane szpinakiem i ricottą, zapiekane w sosie rosè
- tarta z pieczoną czerwoną papryką, serem halloumi i pestkami dyni.