Trochę jeszcze kaprawi, trochę niedokumani, z lekka otumanieni trzema tygodniami bez pracy – jesteśmy z powrotem. Zrobiliśmy wczoraj wieczorem wszystko zgodnie ze sztuką – wylądowaliśmy w łóżku około 20:30 z książkami – żeby się wyciszyć i czytaniem rozleniwić oczy i przywołać Morfeusza do siebie. Zamiast jednak zrobić kilka stron biografii Kościuszki, ja czytałam, czytałam, czytałam. A sen nie nadchodził. W końcu skończyła się książka – a my zamiast usnąć i przygotować się mentalnie na dziś, rozprawialiśmy o miejscach pochówku Tadeusza Kościuszki. Było ich bowiem kilka – po jego śmierci w Solurze wyjęto organy i pochowano tamże; oddzielnie schowano jego serce do urny, które miało być zawiezione do Ojczyzny dopiero wtedy, kiedy będzie wolna (naczekało się ponad wiek). Natomiast ciało zabalsamowano i przewieziono do Polski – jego grób jest w krypcie na Wawelu – tam gdzie jego oczywiste i niepodważalne miejsce. A drugi grób – symboliczny – to oczywiście Kopiec Kościuszki – usypany między innymi z ziemi z miejsc bitew, które stoczył w Powstaniu.
No więc zakończyłam tę książkę i się wzięłam za refleksje – stąd trudności z zaśnięciem. Potrzebuję jeszcze chwilę, żeby sięgnąć po następną w kolejce „Gdynię obiecaną”, po której – nomen omen – wiele sobie obiecuję.
A propos – podzielę się z kimś tym ebookiem w zamian za lekką powieść – może być kryminałka, byle nie żadna mroczna z flakami – tych już nie chcę czytać bo są ostatnio wtórne i nie zapewniają rozrywki lekkiej i przyjemnej).
No więc widzicie – Naczelnik zdominował także i ten wpis. Ale zostawiając już jego szlachetny życiorys, wracam do Was. Miło będzie Was zobaczyć w nowym roku – wpadajcie na lancz i kanapki! Oto dzisiejsze propozycje:
- minestrone – włoska zupa warzywna
- makaron bucatini all’amatriciana w sosie pomidorowym z dojrzewającym policzkiem wieprzowym, oliwą i serem pecorino romano
- tarta porowa z gorgonzolą, migdałami, orzechami laskowymi i włoskimi.