Zamiast reklamy wielkopowierzchniowej po drugiej strońie ulicy postawili słup. Taki zwykły słup na afisze. Jest jednak zbyt daleko, żebym mogła wyczytać cokolwiek z przyklejonych na nim plakatów. Nic to jednak, bo po naszej stronie Mogilskiej, tuż obok Awiteksu też jest słup z ogłoszeniami. Zwykle na niego spoglądam i czytam to, z czym się organizatorzy afiszują i do uczestnictwa w czym chcą nas zachęcić.
Zastanawia mnie jednak, czy te afisze mają jeszcze swoją moc. Czy faktycznie są źródłem wiedzy o kulturalnych, naukowych czy społecznych wydarzeniach na tyle silnym, że ciągle są potrzebne. I od razu sobie odpowiadam, że są. Mimo powszechności i oczywistości Internetu wciąż całkiem sporo ludzi z niego nie korzysta, albo korzysta w ograniczonym zakresie. I na pewno jest całkiem sporo takich, którzy sobie dokładnie oglądają słup z ogłoszeniami. Poza tym – czymże byłaby kampania wyborcza bez tworczej inwencji ludzi i umajania rozmaitościami plakatów kandydatów. A na słupie jest to dość łatwo zrobić. I teraz przypomniałam sobie, że ze dwa miesiące temu ja zrobiłam zdjęcie jakiegoś fajowo ubogaconego plakatu – już nie pamiętam czyjego, ale zaraz go znajdę i dodam Wam do zdjęcia sbriciolaty.
A menu dziś następujące:
- zupa kukurydziana
- kokosowe curry z dyni, batatów, ciecierzycy, z ryżem basmati, szpinakiem i orzeszkami ziemnymi
- pięć porcji perskiego kurczaka ze śliwkami
- tarta szparagowa z serem Dziugas i pestkami słonecznika
- sbriciolata z truskawkami i ricottą.
P.S. Jak się okazuje, to Łukasz Kmita.