Te kromy na zdjęciu to nie są kromy wyjściowe i produkt finalny akcji „domowy chleb do rubena”. Jest to jednak produkt obiecujący, upieczony wczoraj i smaczny, jednak ciągle za małych gabarytów, żeby upchnąć do niego wszystkie składniki naszej flagowej kanapki. Dlatego, aby nic się nie marnowało – postanowiłam dziś zrobić toskańska zupę pomidorową, na tym oto chlebie. Tym samym toskańska, zwana jak wiecie potocznie biedakiem, zyskała dodatkowy walor. Zyskała bowiem plus dziesięć punktów do tego, żeby obnosić ją na sztandarach i nazywać kraftową 🤪. Właśnie małżonek spróbował i ocenia, że jest bardzo dobra – w smaku bardziej chlebowa niż bagietkowych – no ale chleb jest na zakwasie, co ubogaca jej walory.
Chleby codziennie pieczone jemy już na śniadanie, będziemy dawać do sałatki, ale docelowo to mam nadzieję, że nie będzie nic zostawać, bo wszystko sprzedamy jako rubeny.
A co dziś w menu? Jest bogato. Są dwie zupy – wprawdzie jednej są cztery nikczemne porcje (tylko dwie z jajkiem, więc decyduje kolejność zgłoszeń 🙂 ), dwa lancze i deser z wczoraj. A całość wygląda następująco:
- toskańska zupa pomidorowa z oliwą i bazylią
- cztery porcje botwinki na ciepło
- gnocchi z sosem z gorgonzoli, suszonymi pomidorami i rukolą
- osiem porcji tajskiego curry massaman z wołowiny, z ryżem basmati i kolendrą
- tarta szparagowa z kozim twarożkiem
- pięć porcji sernika nowojorskiego z musem malinowym.