W połowie sierpnia mój poranny strój do pracy jest dość osobliwy. Dawniej powiedzielibyśmy, że wszystko jest tu z innej parafii. Dziś to wyrażenie trąci trochę myszką, zwłaszcza w dobie erozji zaufania do okołoparafialnych klimatów. Zawsze pozostaje “wszystko z zupełnie innej beczki” , albo też “od Sasa do Lasa (gdzie “Las” to Król Stanisław Leszczyński, a nie ciemna puszcza). W każdym razie – zestaw porannej rowerzystki to krótkie spodenki, sandałki, lekka kurtka sportowa i lekka wełniana czapka , a dziś to w zasadzie przez chwilę pomyślałam o rękawiczkach. Oczywiście wracając do domu schowam ocieplacze do torby, a okulary korekcyjne zamienię na przeciwsłoneczne. I będę czuła, jak palące słońce jest bezlitosne dla mojej skóry i błogosławiła każdy ocieniony fragment drogi do domu.
Ale taki układ mi odpowiada, bo upały są bardzo fajne, jeśli wieczór, noc i poranek przynoszą wytchnienie i nie ma już tak zwanych tropikalnych nocy. Jeśli o mnie chodzi, to taka pogoda może się utrzymywać do listopada, z opadami deszczu raz na jakiś czas. Najlepiej w nocy – wtedy poranek jest jeszcze bardziej rzeźki.
Jeszcze raz dla porządku przypomnę, że
JUTRO I POJUTRZE NOWY BUFET JEST ZAMKNIĘTY
To nasza namiastka wakacji, nasz krótki odpoczynek od pracy. Może nadejdzie w końcu ten dzień, że sobie gdzieś pojedziemy na – ho ho ho – tydzień.
Większość naszych klientów też ma długi weekend w pracy – odpocznijcie sobie więc, wyluzujcie, bo potem tylko dwa tygodnie i wakacyjne miesiące ulegną zapomnieniu i rozpłynięciu się w po rokach dziejów.
Co dla Was mamy? Dziś jest mięsnie. Oto propozycje:
- krem kalafiorowy z olejem z pestek dyni
- makaron penne z ragu bolońskim z mielonej wołowiny i warzyw, z natką pietruszki i serem grana padano
- tarta z pieczoną dynią, kozim twarożkiem, pomidorami i czosnkiem niedźwiedzim.