Jak prawie w każde wakacje, tak i tym razem najarałam się na „Letnie tanie kinobranie” w kinie Pod Baranami. I jak to zwykle bywa, nie skorzystałam z oferty ani razu. W czerwcu przeglądałam, sprawdzałam, obczajalam tygodnie tematyczne i w myślach wybierałam filmy, które obejrzę. A kiedy przyszło co do czego, okazywało się, że jak jest coś fajnego to akurat mam bardzo zajęty tydzień. A jak czasu miałam dużo, to grali albo to, co już widziałam, albo to, co mnie nie interesowało. Zaraz sprawdzę, co tam grają w ostatnim tygodniu, bo w tym akurat mój grafik jest napięty.
Oczywistą oczywistością jest, że w dobie streamingów człowiek już tak się kinem nie jara, bo zawsze ma w odwodzie co najmniej kilkanaście pozycji, które są na jego liście w domu i wystarczy je sobie wieczorem odpalić. No ale jednak mimo wszystko nie chcę z kina totalnie rezygnować, bo jak już w nim jestem, to doceniam cały entourage kinowej sali i swoje odczucia w trakcie seansu, które są spotęgowane ciemnościami i dużym ekranem.
Poza tym cały czas biję się z myślami – kultura, czy kultura fizyczna? Jestem entuzjastką obu, a w szkole moimi ulubionymi przedmiotami była zawsze historia i WF – zawsze na równi. Więc czasem jest tak, że w skrytce coś super do obejrzenia, a ja wsiadam na rower i ruszam na blokowisko, albo wzdłuż Wisły. Rodzajem kompromisu jest jazda na rowerze z muzyką lub podcastem na uszach, ale czasem chce sobie posłuchać miasta i nie biorę osprzętu audio.
No to zapoznaję już Was z dzisiejszym menu, a w miarę możliwości czasowych zerknę na te kinowe propozycje.
Dziś w menu:
- krem z cukinii z prażonymi pestkami słonecznika
- butter chicken z ryżem basmati i kolendrą
- tarta z boczniakami, mozzarellą i oliwą truflową
- tarta porowa z serem grana padano i pikantnym salami z Kalabrii.