Niby powoli wakacje się kończą, a temperaturowi nie widać tego końca. Po wczorajszym króciutkim załamaniu znowu na horyzoncie są czerwone trzydziestki, aż do następnego weekendu. Czyli krótko mówiąc, jak najdłużej można będzie nosić gołe nogi, zostawiając spodnie na późniejsze miesiące. Rozglądanie się za jesienną garderobą wydaje się być trochę przedwczesne. Co innego oczywiście rozglądanie się za zimową – teraz jest najlepszy czas, bo do sezonu jeszcze dłuższą chwila i dlatego
a) ceny są niskie
b) wybór jest całkiem spory.
Oczywiście mam tu na myśli drugi obieg tekstylny, a nie nowe kolekcje w sieciówkach w galeriach handlowych.
Dlatego już dwa tygodnie temu rozpoczęłam poszukiwania kurtki na zimę 😂🤩. Reaserch jest srogi i drobiazgowy – mam nadzieję, że okaże się owocny. Ale żeby nie było – rzucam okiem także na letnie rzeczy – w końcu jeszcze można coś nabyć i sobie pochodzić w tym sezonie – może nawet ze trzy-cztery tygodnie!
A co słychać w świecie – nie nazwę go beztekstylnym, bo tu od razu wjeżdżają Chałupy – nazwijmy go światem innych podstawowych potrzeb. W świecie buły, ryżu, makaronu – czyli ogólnie garmażu? A już Was informuję:
- zupa z kapusty z pesto, ryżem Arborio, pesto, pomidorami i serem grana padano
- krem z cukinii z prażonym słonecznikiem
- cannelloni nadziewane szpinakiem, ricottą i mozzarellą, zapiekane w sosie rosè
- butter chicken z ryżem basmati i kolendrą – około dziesięciu porcji
- tarta z bakłażanem, kozim twarożkiem i orzechami włoskimi.