Dziś jeszcze bardziej warto do nas przyjść na lancz. Normalnie też jest pomoc – wiadomo – ale dziś wyjątkowo jest po co. Trzeba się też pospieszyć, bo
DZIŚ NOWY BUFET JEST CZYNNY DO 14:00
A dlaczego warto? Bo zrobiliśmy nowe danie na lancz. Najpierw przetestowaliśmy je w domu, w małej ilości i tak nas zachwyciło, że postanowiłam zrobić przeszczep z Podgórza na Grzegorzki. Mimo zerowej wiedzy z transplantologii operacja się udała – nie dość, że pacjent nie zmarł, to jeszcze jest bardzo atrakcyjny i można się przekonać o tej atrakcyjności samemu. Jednocześnie jednak muszę przyznać, że robienie nowego curry z bakłażana i masła orzechowego obwarowane jest sporą upierdliwością i nie wiem, kiedy – i czy w ogóle – odważę się jeszcze na ten krok. Przygotowanie bowiem wiąże się z podsmażaniem dużych ilości bakłażana na bardzo gorącej patelni, w partiach. Co to oznacza? Oznacza to zadymienie godne krakowskiego smogu sprzed dekady. Oznacza toskańską pomidorową masakrę w domach z bekonu (nie ma wolnej miłości). Oznacza wysokie stężenie nieprzyjemnego zapachu smażeniny – który notabene zgotowałam/wysmażyłam sobie w dzień, w którym będę pięć godzin w pociągu. Zapewne wtoczę się do wagonu i roztoczę kuchenne wonie – no ale nie przemyślałam sprawy. Wpadnę tam cała w zapachu oleju i w podkolanówkach uciskowych w beżowym kolorze 🤡 (dlaczego nie wtoczyć się od razu na cyrkowej beczce, podśpiewując: rappa pararara rappa para? ).
WSZYSTKO DLA WAS. Mam nadzieję, że wpadniecie i spróbujecie, bo to curry jest naprawdę sztosowe, a dodatek asafetydy do mieszanki przypraw nadaje mu oryginalny smak.
Kaja – dzięki za podesłanie przepisu 😍
A menu w całości wygląda tak:
- dahl – kokosowa zupa z soczewicy
- zupa z kapusty z pesto, pomidorami, ryżem Arborio i serem grana padano
- wegańskie curry z bakłażana z masłem orzechowym, pomidorami, ryżem basmati i świeżą kolendrą
- tarta z peiczoną papryką, cheddarem i migdałami.