Jako że aktualnie mój organizm toczy walkę z kilkoma stanami zapalnymi, a ja na te chwilę utożsamiam się z Her Flickiem, wszystko idzie mi dużo wolniej niż zazwyczaj. Oczyma wyobraźni widzę te animowane ludziki z “Było sobie życie”, które krążą po moim organizmie i walczą z Wirusami (w jednej pracy mieliśmy kolegę, który miał podobną fizjognomię – oczywiście bezczelnie, okrutnie, za jego plecami nazywaliśmy go Wirusem. Co ciekawe, w tej samej pracy ja miałam ksywkę “managerka” vel “kierowniczka” 😁.
I tyle prywaty na dziś i odsłaniania swoich chwilowych słabości zdrowotnych i gorszej twarzy z dawnych czasów w gastronomii.
Jest naprawdę późno i interesuje Was głównie lancz. Oto on:
- krem z buraków z jogurtem
- gnocchi z ragu bolońskim z wołowiny i warzyw, z serem grana padano i natką pietruszki
- sześć porcji Perskiego kurczaka ze śliwkami, bulgurem i miętą.