W Sylwestra wyjątkowo wyszliśmy wieczorem z domu. A właściwie to późnym popołudniem, bo udaliśmy się do kina Kika na seans o 18:00. Był to film, który próbuje dorwać od jakichś dwudziestu lat. A jako że w mijającym roku stuknęło mu czterdzieści lat, dystrybutor postanowił wpuścić go do kin.
A film ten to „Stop Making Sense” Jonathana Demme. Jest to dokument, przedstawiający koncert Talking Heads, zarejestrowany w klubie w Los Angeles. Dokument nie byle jaki, bo uznawany zgodnie za najlepszy film koncertowy w historii (idę o zakład, że na drugim miejscu jest dokument z koncertu The Rolling Stones Martina Scorsese, gdzie wśród zaproszonych gości miga nam prezydent Aleksander Kwaśniewski wraz z małżonką). Jonathan Demme to bardzo solidna marka – to on nakręcił „Milczenie Owiec” i choćby tym jednym filmem zapisał się w historii, chociażby dlatego, że dostał,oskarową złotą piątkę – aktor, aktorka, scenariusz, reżyseria, film.
„Stop Making Sense” to wspaniała podróż do głowy Dawida Byrne’a, znane wszystkim piosenki, wspaniały zespół i choreografia. Bardzo lubię Talking Heads – chociaż nie jest to zespół mojego życia, to mam sporo ich kawałków na playliście Nowy Bufet na Spotify. Nigdy też nie wgłębiałam się w teksty i nie wychodziłam poza refreny. A teksty są dość abstrakcyjne i ciągle na czasie. Młody David Byrne przypomina mi trochę Ciliana Murphy i ma w oku lekki błysk – albo szaleństwa, albo takiego bycia głęboko w swojej głowie i minimalnego kontaktu ze światem zewnętrznym.
Ale najfajniejsze dla mnie było, że ruchy taneczne wokalisty to wypisz – wymaluj moje ruchy taneczne, kiedy się wygłupiam. Przy każdej sekwencji przecierałam oczy ze zdumienia, że jest w moim szaleństwie metoda i że ktoś porusza się w ten sam sposób. Nawet kiedy w pewnym momencie trząsł się jak paralityk, odnalazłam w tym moje konwulsyjne wygłupy z podstawówki.
Poczytałam sobie potem o nim. Po pierwsze jest w spektrum autyzmu, co od razu mi się nasunęło jak przyglądałam się mu na scenie. Po drugie – tak jak my po Krakowie, tak i on od dziesięcioleci jeździ po Nowym Jorku wyłącznie rowerem i jest zapalonym cyklistą.
„Stop Making Sense” wspaniale się ogląda, a tytuł filmu i jednej z piosenek to bardzo dobre motto również na teraz, kiedy wszystko musi być nazwane, skatalogowane, wyjaśnione i włożone do właściwej szuflady.
Czas na menu – powinno przypaść Wam do gustu:
- toskańska zupa pomidorowa z oliwą i bazylią
- kokosowe curry z ciecierzycy i pieczonego kalafiora, ze szpinakiem i ryżem basmati
- sześć porcji kurczaka ze śliwkami, bulgurem i kolendrą
- tarta porowa z serem halloumi i słonecznikiem.