
Wprawdzie nie jechałam pociągiem z moją siostrą Ewą, ale i tak nie obyło się bez przygód, a właściwie dość dużego stresu. Wiozłam bowiem mamę do Krakowa. Odprowadzał nas szwagier, niosąc mamę walizkę, przed wyjściem było spore zamieszanie. No i kiedy weszliśmy na peron i chciałam sprawdzić, jakie mamy miejsca, to się okazało, że nie mam swojej torebki. Torebki ze wszystkim. Czyli portfel, telefon, czytnik, masę pierdół, mandarynki, gazetka na drogę i słuchawki. Poziom kortyzolu wybił mi poza skalę, ale postanowiłam jednak do pociągu wsiąść. Miałam bowiem w plecaku iPada, oraz klucze do pracy i klucze do domu. A na iPadzie zapisane były nasze bilety. Nie miałam tylko dowodu, bo mObywatel został w telefonie. No ale postanowiłam poapelowac trochę do sumień i litości kierownictwa pociągu. Kierownictwo – dwie drużyny, bo na Wschodniej się zmieniali – okazali mi przychylność. Mama została moim pociągowym sponsorem, kiedy chodziłam do Warsa po jedzenie i napitki.
Ale najlepsze jest to, że przyjechałam z plecakiem i torebką – dwoma pakunkami. A wyszłam z domu również z dwoma pakunkami, ponieważ miałam dodatkowo torbę podróżną, zakupioną w ciechanowskich ciuszkach. A w torbie podróżnej były dwie inne torby, które zakupiłam tamże. Czy to wszystkie torby? A skąd! Znajdowały się tam jeszcze dwie kolejne torby, które starsza siostra oddała nam do noszenia, bo jej się znudziły (jak macie dostęp do takiego ciucha to pokusa kupowania fantastycznych rzeczy jest zbyt silna, żeby jej się oprzeć – dlatego kupuje, a te z poprzednich miotów po jakimś czasie oddaje nam). A na dodatek była tam jeszcze jedna torba od Oli – tę wiozłam do Krakowa Ewie. Czyli reasumując – nowa torba pełną toreb (sztuk pięć w środku) okazała się dla mnie bardziej wartościowa niż najważniejszy bagaż podręczny. Na pewno nie było to świadome, no ale się wydarzyło.
A torebka dojechała pociągiem o 21:55, na który musiałam zdążyć na dworzec. Więc zamiast położyć się spać po wyczerpującym emocjonalnie dniu, zapylałam jeszcze rowerem na PKP. Pociąg był opóźniony, więc gniłam prawie pół godziny w poczekalni modląc się, żebym nie przycięła komara na ławeczce.
Koniec końców mam już wszystkie potrzebne do funkcjonowania przedmioty.
A Wy macie wszystkie części składowe lanczu. Oto one:
- krem pomidorowy z pesto
- kokosowe curry z dyni, ciecierzycy i batatów, ze szpinakiem, orzeszkami ziemnymi , kolendrą i ryżem basmati
- tarta z bio burakami, kozim twarożkiem, orzechami włoskimi i tymiankiem.