
Ilość światła, która niepostrzeżenie nas zalała, jest wręcz onieśmielająca. Już na poważnie trzeba się przestawić na okulary przeciwsłoneczne. Oraz pomyśleć o nakryciu głowy. Dwa tygodnie temu, kiedy był ten ultra ciepły weekend i halny, wybrałam się na dosłoneczniajacy spacer w okolice Rynku w godzinach okołozenitowych. I po powrocie czułam, że trzeba było mieć coś na głowie, bo moja głowa była trochę przegrzana. No ale kto by tam myślał o nakryciu głowy w ciepły marcowy dzień – trzeba się wówczas wystawiać do słońca wszystkimi odkrytymi częściami ciała i chłonąć. Ponieważ ten i kolejny miesiąc wcale słoneczne i ciepłe być nie muszą. Wszyscy znamy te przysłowia marcowe-kwietniowe i nie ma sensu przytaczać zdartej płyty i odgrzewać nienajświeższe kotlety. Ponieważ jeszcze w piątek koło północy, kiedy wracałam z knajpy w Ciechanowie, umarzłam okrutnie – dobrze że przebłyskiem rozsądku narzuciłam przed wyjściem z domu kalesonki.
Cieszymy się na słońce, a ja dodatkowo jestem rada, bo dziś na obiad zjem sobie tażin z kurczaka – bardzo lubię te potrawę. Was też oczywiście zachęcam. Oprócz kurczaka jest jak zwykle stałe menu kanapkowo – sałatkowe. Oraz pyszny przelew z kolumbijskiej kawy excelso, fajne liściaste herbaty, a dla zmarźluchów gorący sok malinowy.
Wpadajcie, jedźcie i pijcie, a propozycje lanczowe są pod spodem:
- krem kalafiorowy z olejem z pestek dyni
- marokański tażin z kurczaka, z suszonymi morelami, prażonymi nerkowcami, kolendrą i kaszą bulgur
- tarta z bakłażanem, pomidorkami, serem halloumi i miętą
- kawałek tarty z brokułami, mozzarellą fior di latte, suszonymi pomidorami i słonecznikiem.