
W końcu wybraliśmy się do MCK na wystawę poświęconą sztuce Rumunii w XX i XXI wieku. Byłam zaintrygowana, bo o sztuce Rumunii wiem okrągłe zero i chciałam się dowiedzieć, jak wyglądają sztandarowe dzieła jej najlepszych malarzy, grafików, performerów i fotografów. I ta wystawa spełniła moje oczekiwania i naprawdę nam się podobała. Dużo bardziej niż ta litewska i ta o brutalizmie. I cieszę się, że jednak nie było to oprowadzanie kuratorskie, bo kiedy przy brutalizmie trafiliśmy na jakiegoś głośnego samozwańczego oprowadzacza to on i tłumek wokół niego zepsuł nam całe oglądanie i być może to właśnie ten fakt sprawił, że podobało nam się mniej niż mogło. Jednak nie jestem przyzwyczajona, kiedy ktoś donośnym głosem przeszkadza mi w odbiorze, wplatając co i rusz jakieś osobiste wątki, oraz kiedy nie mogę sobie spokojnie oglądać, bo oprócz dystraktora w postaci tubalnego głosu występuje dystraktor namacalny w postaci sporej grupy ludzi, która czasem wręcz uniemożliwia oglądanie.
Tym razem przeszliśmy wcześniej – oprócz nas były tylko dwie osoby. I to była sytuacja idealna. Można było na spokojnie pooglądać, wrócić czasem do czegoś, powoli poczytać wszystkie opisy (a wiecie jak z nimi jest – czasem są merytoryczne i potrzebne, a czasem są obiektem żartów). Kiedy wyszliśmy z budynku MCK, od razu chciałam powiedzieć małżonkowi, że po raz pierwszy wychodząc z wystawy chciałam zabrać ze sobą niektóre obrazy i grafiki, bo tak mi się podobały. Małżonek mnie ubiegł, mówiąc, że pierwszy raz chciał zabrać ze sobą parę obrazów. Oczywiście były to z grubsza te same artefakty – moja lista była po prostu trochę dłuższa. Dobrze, że nie ubieramy się tak samo na wycieczki krajoznawcze i nie mamy takich samych kurtek trekkingowych i czapek – wystarczy mi jednak porozumienie na poziomie mentalnym. Poza tym nasze style są tak różne, że ciężko byłoby mi chodzić ubraną podobnie do małżonka. I vice versa.
W każdym razie – wystawa na pewno warta odwiedzenia.
Oraz – Nowy Bufet dziś również jest wart odwiedzenia. Tak Was bowiem nakarmimy:
- krem z brokułów z prażonym słonecznikiem i olejem z pestek dyni
- kokosowe curry z dyni, batatów i ciecierzycy, ze szpinakiem orzeszkami ziemnymi, ryżem basmati i kolendrą
- tarta z cukinią, oliwkami liguryjskimi, gorgonzolą i pomidorkami cherry.