
Otóż dwóch sympatycznych panów pałaszuje już swoje rubeny i pije swoje czarne przelewy. Jest niewymuszona atmosfera. Właśnie weszły trzy kolejne osoby, co sprawiło że musiałam bardzo podkręcić tempo. Tak więc muzyczka sobie plumka, my z mężem zwijamy się jak w ukropie. I po raz kolejny przegrałam walkę z grzankami. Z pozytywnym nastawieniem przeniosłam je nawet z magazynu do przodu mając nadzieję, że oto za chwilę będę kroić chleb tostowy, dodawać do niego czosnku i oleju i piec na złoty kolor. Jak nietrudno się domyślić, nie zaklęłam rzeczywistości w ten sposób i grzanek ńie będzie. Ale wiecie, że za to ja jestem 🤪
Oho, dwie kolejne osoby – chyba dziś jesteśmy popularni. Wobec tego lancz:
- krem porowo – ziemniaczany z olejem rzepakowym tłoczonym na zimno
- gnocchi z ragu bolońskim z wołowiny i warzyw, z natką pietruszki i serem grana padano
- perski kurczak z suszonymi śliwkami, bulgurem i miętą – DZIESIĘĆ PORCJI
- tartak pieczoną dynią, pomidorkami, fetą i suszonymi pomidorami.