
Uznaliśmy, że cztery różne streamingi to zdecydowanie za dużo. Postanowiliśmy więc na razie pozbyć się HBO. W związku z tym rozpoczęłam przyspieszone kończenie zaczętych seriali – „The Pitt”, którego oglądanie wstrzymałam kilka tygodni temu bo odcinki o strzelaninie mnie przerosły emocjonalnie i spowodowały ból głowy i nudności, oraz „Hacks” – na razie trzeci sezon jest najsłabszy ze wszystkich, ale zobaczymy jak się rozwinie.
W ramach oglądania filmów i seriali z listy ulubionych, obejrzeliśmy mini serial produkcji bośniackiej „Czuję Twój oddech”. Byłam przekonana, że jest rumuński, więc kiedy usłyszałam pierwsze dialogi w bałkańskim słowiańskim języku, mocno się zdziwiłam. Prawdopodobnie oprócz kilku filmów Emira Kusturicy jest to jedyna rzecz z tamtego regionu – a być może jedyna dostępna obecnie na streamingach. Serial jest świetny – nie mieści się w żadnym gatunku, nie małpuje zachodnich seriali – jest to serial obyczajowy, dziejący się w Sarajewie (dodatkowa gratka). Pokazuje nam wycinek z życia sarajewskiej prokuratorki w średnim wieku – życia zawodowego i rodzinnego. Sporo się dzieje, kilka ważnych pytać natury filozoficzno-etycznej nasuwa się w niektórych wątkach, jest też bardzo dobrze zagrany. Bo i występuje tam bośniacko-hercegowiński hip hop.
Serdecznie polecam – bardzo dobre są dialogi – nie uwidziałam i nie usłyszałam tak dobrych w prawie żadnym polskim serialu. Nie znaczy to,że nie ma u nas niezłych dialogów – nie oglądałam wszystkiego na wszystkich platformach. No ale scenopisarzowi u nas bardzo kuleje.
Bardzo polecam i przechodzę do menu, bo jest dość późno:
- krem porowo – ziemniaczany z olejem rzepakowym tłoczonym na zimno
- krem kalafiorowy z prażonymi pestkami dyni i olejem z tychże pestek
- perski kurczak ze suszonymi śliwkami, bulgurem i kolendrą
- tagliatelle wpadło olio pomodoro, z natką pietruszki i serem grana padano – PIĘĆ PORCJI
- tarta z pieczoną papryką, mozzarellą fior di latte i oliwkami liguryjskimi – w smaku podobna są do Kalamaty, ale smaczniejsze.