
Bardzo proszę – nie zakładajcie naprędce Stowarzyszenia Uwolnić Tartę. To nie tak, jak myślicie 🤪. Z resztą poproście ją, żeby mrugnęła dwa razy, jeśli jest więziona – zapewniam, że to się nie wydarzy. Mogłoby się to stać w przypadku rosołu i mogłoby to być multi-mrugnięcie. No ale zabezpieczyłam się pod tym kątem z tartą, więc musicie wierzyć mi na słowo. Tarta już dochodzi, już jest coraz bliżej drzwiczek pieca. Coraz szybciej jej galaretowaty, płynny flan ścina się do stanu stałego – a robi to za pomocą jaj. Ale nie takich jak w Studio Yayo – tamtych yayec nie prześcignie nikt, choćby nie wiem ile razy próbował.
Budzik pokazuje cztery minuty, natomiast na zegarze już 9:59. Zatem przechodzę do menu, bo czas jest po temu odpowiedni:
- krem z buraków z jogurtem
- makaron orecchiette z grillowaną cukinią, w sosie śmietanowo-winnym, z serem pecorino romano
- tarta szparagowa z fetą i pestkami dyni.