Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

18 czerwca 2025

(Z niewiadomych powodów zdjęcie tarty nie chce mi się zamieścić – będę jeszcze próbować)

W końcu – chyba po roku – zaczęłam czytać opowiadania Philipa Dicka, które małżonek zdążył już pochłonąć przez ten czas w olbrzymiej masie. On podchodzi do sprawy metodycznie – wieczorem przed snem czyta po dwadzieścia minut. Codziennie. A ja czytam zrywowo – albo non stop, metali to coś trzymającego w napięciu, albo trzy razy na tydzień. Różnie bywa. Ale jeśli czytam wieczorem w łóżku, to nigdy nie jest to dwadzieścia minut. Orfeusz przychodzi już po kilku, zamyka mi oczy i wrzuca mi czytnik za łóżko.
Dicka czytałam do tej pory tylko „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?”. Jest to oczywiście dość luźna baza do powstania arcydzieła sztuki filmowej Ridleya Scotta. Dzieła, które powstawało w bólach i miało aż cztery wersje scenariusza. A tę ostateczną napisał człowiek, który nie czytał w ogóle książki, ale stworzył ją na podstawie trzech pierwszych scenariuszy. I dobrze że nie czytał – jak widać czasem to przeszkadza.
Teraz zagłębiam się w najlepsze opowiadania i bardzo się nimi jaram. To ogromne zapóźnienie, bo gdybym trafiła na Dicka w późnej podstawówce/wczesnym liceum, to pewnie miałabym przeczytane już dawno wszystkie pozycje ze wszystkich ciechanowskich bibliotek, a co najmniej dwie z nich bym przetrzymała na zawsze, bo jak zwykle wstydziłabym się oddać po roku. No ale wyszło właśnie tak. I w sumie jestem zadowolona, bo właśnie odkrywam to wspaniałe pisanie – a wiecie, jak wspaniale jest odkrywanie. Zawsze z resztą zazdroszczę tym, którzy np. zaczynają dopiero oglądać „The Wire”. Oczywiście sporo osób odpada w pierwszym sezonie, bo serial jest dość archaiczny i już osoby młodsze ode mnie około 10 lat czują, że z ekranu mocno trąci myszką i ciężko im się przebić przez tę toczącą się wolno fabułę.
W zasadzie każde z opowiadań, które do tej pory przeczytałam to gotowy film/odcinek serialu. I dobrze, że jeszcze tyle przede mną.
A przed Wami nasze menu:

  • krem kalafiorowy z olejem z pestek dyni
  • cannelloni nadziewane szpinakiem, ricottą, mozzarellą i grana padano, zapiekane w sosie rosè
  • pięć porcji curry z kurczaka i pieczonego bakłażana, z masłem orzechowym, ryżem basmati i kolendrą
  • tarta szparagowa z fetą i łagodnym włoskim salami.