
W krótkiej powieści Rolanda Topora „Chimeryczny Lokator”, tytułowy bohater powoli zmienia się w kobietę. Czy tak się dzieje naprawdę, czy to studium jego pogłębiającego się obłędu? Trzeba sobie odpowiedzieć samemu. W wersji filmowej Romana Polańskiego to sam Polański staje się powoli Isabelle Adjani – biorąc pod uwagę walory cielesne to atrakcyjna podmianka – w końcu Adjani uchodziła za piękność.
Dlaczego o tym piszę? Bo w Nowym Bufecie zdaje się zachodzić podobne zjawisko, ale a rebours.
Otóż do tej pory kilka razy w tygodniu przed zamknięciem przychodziła do nas na lancz i kawę Kaja. Siadała zawsze w fotelu kinowym, dostawała tackę, na której kładła swój talerz i jedząc konwersowała z nami niezobowiązująco. Ostatnio Kaja przychodzi rzadko, ale wyjątkowo często pojawia się pan Tomasz. Siada na miejscu Kai, a ja podaję mu tackę, na której stawia swój talerz z lanczem, oraz konwersuje ze mną niezobowiązująco. Sama prowokuję toporowe interpretacje, bo zachęcam go do siadania na miejscu Kai, a tackę podaję mu z komentarzem:” Kaja stajl”.
Przedwczoraj mój mózg dostrzegł tę abstrakcyjną odwróconą analogię i zaczęłam się zastanawiać, czy szalona rzeczywistość nie zaczęła w pokrętny sposób naśladować sztuki jak w „Chimerycznym Lokatorze”? Mam nadzieję, że dziś obydwoje pojawią się w tym samym czasie i przekonam się, że to wciąż dwie różne osoby.
A propos „czasie” –
DZIŚ ZAMYKAMY O 14:30.
Za niedogodności przepraszamy.
A menu wygląda dziś tak:
- krem kalafiorowy z dodatkiem gotowanych na parze kulek zielonego groszku i tłoczonego na zimno oleju ze słonecznika
- tajska wołowina massaman w mleczku kokosowym, z ziemniakami, orzeszkami ziemnymi, ryżem basmati i kolendrą
- tarta z pieczoną dynią hokkaido, pesto z bazylii, suszonymi pomidorami i serem grana padano.