Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

15 października 2025

Klient pożyczył mi książkę „Kraków. Miasto zero” Rafała Matyji. Autor jest pracownikiem naukowym na UEK i – uwaga! – jest z Warszawy. Postanowił potraktować dawną stolicę jako punkt wyjściowy, tytułowe „zero” (nie mylić z innym słynnym „zerem”). A to dlatego, że Kraków zachował ciągłość jako jedno z niewielu polskich miast – tak w sferze tradycyjno-obyczajowej, jak i ze względu na niezburzoną zabudowę. Trawiły go wprawdzie przez wieki pożary, ale to co innego, niż wojenne bombardowania. Jako punkt wyjścia autor obrał Cmentarz Rakowicki – przeanalizował kto na nim leży, oraz w jakiej lokalizacji leży. W końcu adres kwatery cmentarnej ma wiele wspólnego z kodem pocztowym, pod którym się mieszkało.
Oczywiście w koncepcji cmentarnej jest sporo luk – chociażby dlatego, że cmentarze w formie takiej jak obecnie znamy dopiero od XVIII wieku – wcześniej chowano ludzi przy kościołach. Ale rozwój samych miast, jak i rozwój nauki (epidemiologia) kazały poszukać ludziom miejsc pochówku oddalonych od centrów. Dlatego też próżno szukać na cmentarzu Rakowickim Gronów z XVII wieku. Jest to ciekawy punkt wyjścia i z chęcią te książkę przeczytałam. Uznaliśmy wczoraj pospołu, że nie jest ona dziełem wybitnym – zwłaszcza kiedy czyta się ją między dwoma tomami „Szkiców piórkiem” Bobkowskiego. No ale mocna szóstka z plusem jej się należy. Trochę też jest naciągniętych, kilka tematów niedostatecznie pogłębionych, ale książka jest ciekawym studium wiedzy o obywatelach Krakowa – oczywiście głównie tych wpływowych, błękitnokrwistych, i ambitnych ponad przeciętność. Jak pożądanym pośmiertnie jest to adres niech świadczy przytoczone przez autora ogłoszenie, jakie znalazł na cmentarzu – ktoś chciał kupić na nim miejsce za milion złotych!
A co do stylu – przecież nie wszyscy piszą jak Bobkowski. Gdyby fakt nieposiadania najwyższej proby talentu pisarskiego powstrzymywał ludzi od pisania książek, to mielibyśmy ich bardzo niewiele. Oczywiście są całe masy książek NAPRAWDĘ niepotrzebnych i koszmarnie napisanych – no ale książka w systemie kapitalistycznym to towar jak każdy inny i jeśli ludzi chcą kupować te wyjątkowo podłe to mają pełne prawo w nie zainwestować. Poza tym natrafienie raz na jakiś czas na wspaniale napisaną perełkę tylko,podnosi jej wartość, bo człowiek bardziej się rozsmakowuje w treści i stylu autora.
Książka do przeczytania, mogę polecić z czystym sumieniem. Zwłaszcza że dowiecie się z niej kto to Stanisław Kordylewski, Odo Bujwid, oraz skąd się wzięła nazwa ulicy Semperitowców.
A tera menu:

  • krem z zielonego groszku z jogurtem
  • krem z dyni z mleczkiem kokosowym, imbirem i olejem z pestek dyni – PIĘĆ PORCJI
  • makaron penne alla putanesca – z sosem z oliwek, kaparów i pomidorów, podany z serem grana padano i natką pietruszki
  • quesadilla – grillowana tortilla z serem, szynką, cukinią i kukurydzą, plus sałata z winegretem
  • tarta z bio burakami, kozim twarożkiem i orzechami laskowymi.