25 czerwca 2025

Kiedy wysiadłam we Wrocławiu, poczułam się jak w domu. Już całkiem nieźle mam ogarnięte niektóre dzielnice – nawet dalekie zakątki Grabiszyna i Krzyków. Na Świdnickiej oczywiście jarmark i drewniane budki – nie sprawdzałam, ale pachnie mi to Świętym Janem. Dziewczęta już rozgościły się w greckiej restauracji – a jakże! – Akropol. Nigdy tam nie jadłam, więc chętnie się do nich dosiadłam. Obsługiwał nas prawdziwy oryginalny, na faktach autentycznych Grek. Pogodny, wyluzowany pan w średnim wieku – 9:1, że mieszka w Polsce od kilkudziesięciu lat, ożeniwszy się z autochtonką. Może poznał ją na Korfu, a może na Krecie. Obstawiam, że dzieci co najmniej dwójka. Po lekkich przystawkach zaprowadziłam je na najlepsze lody we Wrocławiu, czyli do Krasnolóda. Prowadziłam je dumnie przez Plac Solny, Plac Bohaterów Getta i Św. Antoniego – aż do Włodkowica. Przeszłyśmy kawałek drogi, żeby skonstatować, że cała kamienica, w której zagnieździł się Krasnolód, jest remontowana do szpiku. Cóż – ostatecznie wylądowałyśmy w bajecznym ogródku Bułki z Masłem (polecam – fenomenalne miejsce – taki trochę tajemniczy ogród). A lody zjadłyśmy gdzie indziej i też były dobre. Koleżanka poczyniła spostrzeżenie, że ludzie we Wrocławiu lepiej pachną (a mieszka na Starym Mokotowie). Ale ona ma super czuły węch – sama mam niezły, ale w szranki z nią nie stanę. Ja czułam tylko kwitnące lipy.
Cedeen.
Teraz menu:

  • florencka zupa z fasoli z jarmużem, marchewką, selerem naciowym i oliwą
  • PERSKI kurczak z suszonymi śliwkami, bulgurem i miętą – danie wyjątkowo smaczne – zwłaszcza nasączone sosem, na rozumiałem suszone śliwki; dodatek mięty dodaje temu daniu świeżości
  • kokosowe curry z ciecierzycy i szpinaku, podawane z ryżem basmati
  • tarta szparagowa z serem dobbiaco, fetą i oliwą.