4 kwietnia 2025

Dziś bardzo rano małżonek zwrócił się do mnie, odrobinę niegramatycznie: „Kiedy spałem po grze w konsoli…”. A co ja zrozumiałam? Usłyszałam mianowicie: KIEDY SPAŁEM POD BECZKĄ SOLI. I od razu miałam przed oczami ten stary skecz Monty Pythona, wyeksploatowany do bólu, o tym, że nikt nie narzekał. W końcu spanie pod zgrzewką soli można włożyć do tej samej szuflady, co mieszkanie na dnie jeziora i jedzenie na obiad trucizny. Dno jeziora jest oczywiście najniżej w owej szuflandii, ale spanie pod zgrzewką soli też nie jawi się jako łoże z baldachimem i najdroższym materacem z Ikei.
Trochę pozostając w temacie, najgorszym miejscem, w którym spałam było klepisko pod gołym niebem w ogródku jakiejś knajpy nad Soliną – jedynie w śpiworze, ale w otoczeniu mojej ówczesnej paczki. A miałam wtedy lat osiemnaście, być może nawet tamtego dnia kończone, bo była to połowa lipca.
NIE POLECAM.
No i jak tu nie przejść do menu, kiedy pod palce aż się ciśnie przeciwstawne POLECAM? No właśnie – oto, co Wam dziś polecam:

  • harira – marokańska zupa z soczewicy i ciecierzycy
  • krem z groszku z jogurtem
  • spaghetti aglio olio pomodoro – w aromatycznym sosie z długo duszonych pomidorów, z dodatkiem odpartej papryczki i czosnku, posypane natką pietruszki i serem grana padano
  • tajska wołowina massaman z ryżem basmati i kolendrą – DZIEWIĘĆ PORCJI
  • tarta z boczniakami, mozzarellą fior di latte, oliwą truflową i bazylią.