Czuję się w obowiązku podać niezawodną receptę na tę wigilijną zupę. Po pierwsze – jest niezwykle prosta w przygotowaniu, a składniki kupicie w każdym sklepie. Po drugie – przepis, a raczej niezawodne proporcje pochodzą od mojej rodzicielki, która przez wiele lat pichciła główne potrawy samopas, bojąc się, że jak wpuści nas do kuchni, splądrujemy wszystko do szczętu i popsujemy smaki. Jest to oczywistą nieprawdą, ale jak się teraz zastanawiam, to faktycznie robiłyśmy tylko jakieś pierdoły, typu śledzie i sałatka warzywna. Mama zawsze miała ambicję że poradzi sobie sama i przeświadczenie, że ona najlepiej wszystko zrobi. Dlatego sprzątałyśmy coś tam, kroiłyśmy warzywa na sałatkę, ale głównie to nosy miałyśmy wściubione w Kevina.
Kilka lat temu mama zachorowała przed Wigilią na grypę żołądkową w ostrej formie. To wyłączyło ją z przygotowań w stu procentach. Rozleniwione do tej pory córki zakasały rękawy i wzięły się dziarsko do roboty. Jako że od kilku dobrych lat pracowałam już w gastruli, gładko poradziłam sobie z organizacją pracy, dziewczyny też nie zostawały w tyle. Wieczerza wyszła jak zwykle, mama zasiadła do niej w szlafroku (pierwszy raz w życiu), świat się nie zawalił. Wszystko wyszło pyszne, mama tylko musiała doprawić barszcz, bo do tej pory jest w tym najlepsza. I ma też najlepszy przepis na barszcz, który sprzedałam już kilku osobom i wszyscy byli kontenci. Oto on:
Barszcz czerwony wigilijny
Czas gotowania: 2 godziny
Składniki:
- 0,5 kg buraków
- 0,25 kg innej włoszczyzny
- pół szarej renety
- 0,25 l koncentratu kiszonego barszczu
- 2 ząbki czosnku
- 2 liście laurowe
- cebula pokrojona w drobną kostkę
- sok z cytryny
- sól i pieprz do smaku
Buraki i włoszczyznę obieramy, kroimy i zalewamy 3 litrami zimnej wody. Zostawiamy na kilka godzin, najlepiej na noc, by się nastało. Wstawiamy barszcz na ogień, dodając jabłko, przekrojone i bez gniazda nasiennego, oraz liść laurowy i całe ząbki czosnku. Zostawiamy sobie jednego małego buraka na koniec. Zagotowujemy wywar, po czym zmniejszamy ogień, żeby gotował się na najmniejszym. Po około 1,5 godziny wlewamy koncentrat i ścieramy na grubych oczkach pozostawionego buraka do zupy, by nadal jej kolor. Długie gotowanie czyni barszcz rdzawym, dlatego dokolorowanie jest niezbędne dla efektu. Zagotowujemy i przecedzamy przez sitko. Na końcu doprawiamy solą, pieprzem, sokiem z cytryny i ewentualnie cukrem. Cebulę przesmażamy i dodajemy na samym końcu. I barszcz jest gotowy.
Do barszczu wiadomo – uszka. Albo paszteciki. Albo coś takiego jak ja zrobiłam, czyli farsz pozostały z pierogów zawinęłam w płat ciasta drożdżowego, jak makowiec, upiekłam w całości, posmarowałam wierzch żółtkiem a potem pokroiłam. Można to nazwać kulebiakiem, albo jakoś inaczej, możliwości są nieograniczone.