Jako bondomaniaczka przebieram nerwowo kończynami w oczekiwaniu na „SPECTRE”. Odświeżyliśmy sobie nawet w weekend „SKYFALL”, żeby wdrożyć się w klimat. No bo przecież jest nowy „Q”, nowy „M”. Udało się obejrzeć całość w dwa dni, bo w sobotę usnęłam już o 20.30 (jeśli ktoś kiedyś będzie chciał mnie zaprosić na wieczorne kino lub drinka, niech zaopatrzy się w substancje pobudzające; kawa i Red Bull nie działają, więc trzeba kopać głębiej). Wybiorę się do kina po weekendzie, bo potencjalne popcornowe tłumy zniechęcają mnie do bondowania.
Póki co można u nas posłuchać wszystkich bondowskich piosenek – mam specjalną playlistę. Wyrzuciłam z niej jedynie kawałek Madonny, bo wybitnie nie pasuje do całości i jest najsłabszy.
Ja chyba najbardziej lubię McCartney’a z The Wings i „Live and let die”.
Zjeść można krem z pieczonych warzyw (nie było go pół roku, ale wraca) i polentę z pesto, fasolką szparagową, dynią i świeżymi pomidorami. Jest jeszcze kilka porcji kremu z ciecierzycy i pomidorów.Dla mięsnych jeży mamy wciąż tacos z wołowiną. Albo tartę z cukinią, bakłażanem, salami i graną.
Na deser proponujemy blondie – ciasto z orzechami, białą czekoladą i waniliową polewą z masła orzechowego. Są jeszcze Kanadyjczycy i cztery kawałki tarty budyniowej z owocami.