Azaliż było lanczy mrowie a mrowie – że pożyczę frazę od duńskiego policjanta o polskich korzeniach z ultrazabawnej książki Chmielewskiej „Wszystko czerwone”.
Tak, owo mrowie występuje tu dziś naprawdę.
Tylko w zupach brak mrowia – jest jeno krem z soczewicy i marchewki z kminkiem, kolendrą i kurkumą.
W daniach głównych mrowie jest. Widać w nim makaron z pesto, dynią i pomidorami. Oraz drugi makaron – z sosem bolońskim. Są gnocchi z sosem pomidorowym z salami, speckiem i oliwkami. A peleton mrowia zamyka SLOPPY JOE.
Ile jest deserów? A trzy.
Cztery kawałki tarty cytrynowej, Kanadyjczycy i nowa tarta z białą czekoladą i kardamonem, polana sosem truskawkowym.
Sami widzicie, że się te smakołyki zmrawiają i kuszą Was z całej siły.