Wyjmuję dziś z szafki świeżo zamówione oregano, które przyszło w paczce z internetowego sklepu. Patrzę i oczom nie wierzę! To nie oregano, to suszone medium! Strach mię wziął, bo co jeśli zamoczę medium, a ono się odsuszy i dalej wzywać duchy moich przodków? Dalej rzucać wędlinami i serami z gablotki! Wyć i krzyczeć głosem dziadka lub babci, albo stukać w podłogę?
A może mam je zmieszać z tytoniem, skręcić i zapalić, a wtedy sama stanę się na dwie godziny medium?
Sprawe suszonego medium muszę zgłębić wieczorem, bo teraz nie mam możliwości.
Trzeba było przecież zrobić lunch.
Zupę z kukurydzy z mleczkiem kokosowym, imbirem i trawą cytrynową.
Curry warzywne z ryżem jaśminowym.
Tartę z wędzoną szynką, cukinią, pomidorkami i czosnkiem.
Oraz przygotować do komsumpcji tartę czekoladową i cytrynową.
Kanadyjczyków Wam dzis również nie proponujemy. Postanowiliśmy zrobić kilka dni przerwy, bo coś słabo ostatnio schodzą. Odpoczniecie więc od nich 2-3 dni. Mam nadzieję, że kanadyjski post zaostrzy apetyty.