Nie będę obrażać Waszej (zbiorowej) inteligencji pytaniem, z jaką bajką kojarzy się Wam to zdjęcie. Po prostu wczoraj przysłali nową paterę i chciałam ją wyeksponować. Poprzednią posłałam trzy dni temu do lamusa z wielkim pęknięciem o kształcie błyskawicy.
Przymierzając się do fotografii kątem oka ujrzałam za szybą zdezorientowaną, kręcącą się kobietę. Daję sobie rękę uciąć, że należała do sekty „bileciarzy” i szukała punktu MPK. Który notabene zniknął z mapy miasta dwa lata temu. Najbardziej rozśmieszali mnie ludzie, którzy byli na nas żli, że już nie mogą tu kupić biletów i zarzekali się, że byli tu nie dalej jak pół roku temu po bilet. I nie wierzyli nam, ze jestesmy tu już od półtorej roku. Miałam ochotę za każdym razem mówić z przekąsem:” Dziwne że się nie spotkaliśmy”. Tak jak zaangażowany przez Kwinto sąsiad powiedział do Kramera, który pewien swego alibi przyjechał z policją do kamienicy i przekonywał, ze pod tym adresem mieszka „Murzyn z psem” (Vabank” oczywiście, ale to na pewno wiecie).
Skoro nie ma biletów, trzeba zajadać stresa.
Można to zrobić, używając następujących dań:
– zupa warzywna minestrone z makaronem literki (warzywa: cukinia, marchewka, seler, soczewica, ziemniaki, cebula, czosnek, pomidory)
– quesedillas z wędzoną szynką, grillowaną cukinią, kukurydzą, sosem z wędzonej papryki i sałatą
– tarta z wędzonym halibutem, pomidorkami cherry i cukinią
– Kanadyjczycy
– tarta z białą czekoladą i kardamonem, polana sosem truskawkowym.