Przejeżdzałam przedwczoraj wieczorem przez Miasteczko Studenckie AGH. Było tak, jak to zapamiętałam – grill przy grillu, głowa przy głowie, puszka goni puszkę. Niewiele się zmieniło, odkąd tam mieszkałam, jednak zawsze sobie ceniłam, że akademiki dla przymulonych kujonow z UJ są po drugiej stronie Piastowskiej i clou miasteczka dotyka nas trochę mniej na co dzień. Przed naszym akademikiem chłopaki łoiły w piłę na boisku, w miejscu którego stoi teraz basen. W każdym razie przejeżdżając obok trójki dziarskich młodzianów usłyszałam fragment opisu:
– Twarz – z makijażem ładna, bez makijażu brzydka. Małe cycki.
Zapewne chwacki i jurny student opisywał wygląd swojej randki, która dała mu kosza – stąd te negatywy. Cwaniakował pewnie przed kolegami, że w sumie nie było warto, a dusza jego łkała… Albo i nie dusza.
A co dziś dla ciała?
Krem z selera z szałwią i gorgonzolą.
Minestrone, czyli włoska zupa warzywna.
Quesadillas – grillowana tortilla razowa z serem, szynką, cukinią, kukurydzą i sosem z wędzoną papryką. Do tego sałata z winegretem.
Tarta wytrawna z cukinią, bakłażanem, oliwkami i kaparami.
Na słodko mamy tartę cytrynową i Kanadyjczyków.
Po południu pojawi się tarta z kremem czekoladowym i musem porzeczkowym.