Muszę się z Wami podzielić wrażeniami po zobaczeniu zjawiska. Zastanawiałam się nad innym słowem, ale „zjawisko” będzie tu najbardziej adekwatne. Idziemy sobie z mężem w piątek Tomasza, skręcamy koło Akademii Muzycznej do Mikołajskiej. Nagle od strony Domu Turysty wyłania się takie oto zjawisko: około pięćdziesięciu młodych, wysokich przystojnych mężczyzn. Wszyscy w marynarkach – dobrze skrojonych i równie dobrze leżących na ich smukłych wysportowanych sylwetkach. Wszyscy w wąskich krawatach. Wszyscy dobrze obcięte włosy. Po wydawanych dźwiękach można obstawiać Skandynawów. Robili tak piorunujące wrażenie w swojej masie, że po ich przejściu małżonek zasugerował mi, żebym znalazła jakiś portal o Krakowie by night i szybko napisała, że jeśli ktoś wybiera się w okolice rynku na podryw niech lepiej sobie odpuści, bo dzisiejszego wieczoru zwycięzca jest już wytypowany. Tam gdzie wchodzą tam biorą (w rytm Abby „The winner takes it all”). Atrakcyjne fajnie ubrane dziewczyny en masse łatwiej jest spotkać niż tych tam. To właściwie było wrażenie, jakby po Plantach przespacerował się, dajmy na to, dinozaur. Ech…
Przystojni mężczyźni i atrakcyjne kobiety przychodzą także do nas, wprawdzie nie w takiej nadreprezentacji, ale zawsze popatrzeć można znad zupy czy tarty. Ale po kolei.
Dziś ugotowałam krem z pomidorów z oliwą extra vergine.
Na główny lancz są dwa rodzaje lasagne – jedna bez beszamelu z warzywami (oliwki, bakłażan, cukinia, kapary), druga z duszonymi w winie porami z tymiankiem i gorgonzolą.
Na mnijeszy lancz mamy tartę z białymi kiełbaskami, pomidorkami cherry i sezamową kruszonką.
W kwestii słodyczy są Kanadyjczycy i Brownie – mocno czekoladowe ciastko z kręgu kultury anglosaskiej.