Witamy po przerwie. Muszę przyznać że ciechanowska ziemia powitała mnie wyjątkowo gościnnie. Świecką tradycją staje się fakt, że podczas moich wizyt ogranizowane są jakieś igrzyska. Tym razem był to koncert Lata z Radiem, ale nie pokusiłam się o uczestnictwo. Wolałam pić piwo w towarzystwie przyjaciółek z liceum. Dawno nie widzianych i rozsianych po świecie, bo jest Krakow, Poznań, Lucca i Sydney. Jedna z moich przyjaciołek jest już po operacji plastycznej – ktoś musiał zacząć robić je pierwszy. Oczywiście nie mogła jak nowoczesna kobieta zachodniego świata (w tym przypadku Antypodów), powiększyć sobie biustu, warg, lub przynajmniej odessać tłuszczu (z taką aparycją w sumie nie musi). Ona postanowiła być oryginalna i zoperowała sobie palec na koszt australijskiego NFZ. Oczywiście uprzednio wkręciła go w blender, żeby nie było. Palec widziałam – świetna robota jak na darmowy zabieg w ramach ubezpieczenia zdrowotnego.
Szlak chirurgii plastycznej przetarty, teraz pora na resztę z nas.
Ja postanowiłam jeszcze nie wkręcać palca, dziś z resztą z blendera korzystał malżonek.
Zblendował krem z ciecierzycy i pomidorów z mlekiem, cynamonem i kuminem.
Lancz główny nie był blendowany, bo jest nim dziś makaron azjatycki z jajkiem, przyprawami, kapustą pekińską, dymką i marchewką. Do tego sos sojowy.
Jak ktoś chce spróbować wersji z krewetkami, to jest dostępna w cenie 20 złotych.
Sfotografowana tarta wytrawna zawiera pieczoną dynię makaronową, grillowaną cukinię i kozi ser.
Na słodko,przygotowaliśmy blondie, czyli ciasto z prażoną mieszanką orzechów i migdałów, białą czekoladą i polewą z fistaszków i wanilii.