Będąc w podróży przeglądałam prasę kobiecą i natrafiłam na artykuł o artystce o pseudonimie SIA. Wystąpi ona na festiwalu muzycznym w Krakowie już w najbliższy weekend – stąd zapewne przybliżenie czytelnikom jej sylwetki. Chociaż kojarzę tylko dwie piosenki i nie jest to kompletnie moja bajka, przeczytałam z zaciekawieniem, bo pieśniarka ma już czterdzieści wiosen, a w wielkim światowym szołbiznesie to chyba wiek przedemerytalny. Pani jednak radzi sobie świetnie, chociaż jest kobietą po burzliwych przejściach. Ale co mnie najbardziej zaciekawiło/przeraziło to opis castingu na przebój dla Beyoncé. Bo SIA napisała wiele przebojów dla innych popularnych wokalistek, m. in. Rihanny. Casting wyglądał tak, ze zaproszono dziesięciu tekściarzy do hotelu, zamknięto ich w oddzielnych pokojach i tam mieli ileś godzin, żeby stworzyć „dzieło”, które spodoba się diwie. SIA casting wygrała.
A podobno wyścigi szczórów to domena korporacji… Creepy, jak mawiaja anglojęzyczni. Wyobraziłam sobie, że szukam pracowniczki, wynajmuję pół hostelu i każę robić kandydatkom takie hocki-klocki, ale z gotowaniem. Nawet wyobrazić sobie coś takiego jest mi trudno.
Póki co gotujemy rodzinnie, castingu nie było.
Dziś ugotowaliśmy chili con carne – pyszne i bardzo aromatyczne. Oraz botwinkę na ciepło z jajkiem.
Do tarty wytrawnej wrzuciliśmy drugą połówkę makaronowej dyni, pokruszoną fetę, pomidorki cherry i dymkę.
Na słodko prócz trzech porcji blondie jest sbriciolata – tym razem w odsłonie ze śliwkami węgierkami.