Może niespecjalnie jest to widoczne, ale na tej zupie widnieje napis Nowy Bufet. Napis jest efemeryczny, pisany olejem z pestek dyni i już go nie ma, bo wraz z pozostałą zawartością talerza wylądował z powrotem w Garou.
Dziś także pojawił się na naszych drzwiach nowy napis:
CZYNNE
PON. – CZW. 9 – 17
PIĄTEK 9 – 16
Zostawiliśmy sobie luźniejszy piąteczek krakowskim targiem (to jedyna naleciałość z tego miasta, bo mimo że już osiemnaście lat tu jestem, nie złapałam np. smaczków językowych ; po ciechanowsku też nie mówię, czyli nie mazurzę – moja mowa jest podobna z twarzy zupełnie do nikogo).
Tak więc stare porządki wracają po lekkim tuningu.
Muszę się jeszcze pochwalić, bo jest to zdobycz cywilizacyjna na miarę koła. Otóż od dziś w naszej kamienicy jest domofon!!! To nastepny ogromny skok, który przybliża nas do nowoczesności, po zeszłorocznym podłączeniu do miejskiej sieci ciepłowniczej. Jak tylko olbrzymi grzyb na połpiętrze zacznie znikać, będę się czuła jak po awansie z okręgówki do ekstraklasy.
Mam nadzieje że koniec z podrzucaniem śmieci i szemranymi łebkami wystajacymi na klatce.
A teraz clou.
Ta zupa ze zdjecia to krem z dyni z mleczkiem kokosowym, imbirem i limonką.
Po niej będzie kuskus z zielonymi warzywami (fasolka zwykła i mamut, cukinia, brokuły), pomidorami suszonymi, pokruszona fetą i masłem ziołowym.
W tarcie wytrawnej pieczony kalafior, pomidorki i francuski camembert.
A na słodko ciasto marchewkowe.