Na początku pragnę dokonać sprostowania. Otóż najmocniej przepraszam pana Rafała Maseraka. Pan Rafał został przeze mnie pominięty, gdy wymieniałam skład drużyny celebryckiej rozgrywającej sobotni mecz charytatywny przeciwko ciechanowskim urzednikom miejskim. I jeśli pan Rafał to w piątek czytał to mogło mu się zrobić przykro. A przecież tyle razy występował w Tańcu z Gwiazdami, że powinnam go wrzucić na czołówkę. No, może na drugim miejscu po Jarku Jakimowiczu. Ale Jarek chyba próbuje się z powrotem dostać do szafki z konfiturami, bo widziałam go w telewizorze w jakimś badziewnym programie obok Natali Siwiec i Norbiego, jak robili za ekspertów od efektów specjalnych w filmach.
Ja oczywiście mimo całej otoczki i napompowania wydarzenia, nie dotarłam w końcu na stadion. Wszystko dlatego że nie była to jedyna atrakcja tego wieczoru. Odbywał się jeszcze festiwal zespołów ludowych Kupalnocka. Wybrałam folklor, bo Kupalnockę otwierała a capella córka mojej najstarszej siostry. Familiada wygrała więc z celebryctwem. Poza tym widziałam mojego polonistę z liceum, ktory jest obecnie radnym. Siedział w namiocie dla VIPÓW, gdzie był wyszynk i daszek przed deszczem. Wydawał się szczęśliwy i spełniony, jakby w końcu dotarł tam, gdzie całe życie gnała go ambicja.
Jutro napiszę Wam o podróży, bo post taki wymaga oddzielnej oprawy. Teraz przechodzę do dzisiejszej strawy. Wielu bedzie zadowolonych z głównego lanczu. Ale po kolei:
– zupa z młodej kapusty z pesto, pomidorami, ryżem arborio i serem grana padano
– quesadillas, czyli grillowana tortilla z serem, szynką, cukinią, kukurydza, sosem z wędzoną papryką xhipotle i sałatą z winegretem
– tarta wytawna z dynią, kozim serem, pomidorem malinowym i tymiankiem
– mocno czekoladowe brownie z sosem karmelowym.