Chcecie wiedziec jak tam moje jazdy? Miałam ich dopiero pieć, więc jeszcze długa droga przede mną. Na razie mogę powiedzieć tyle, że operowanie kierownicą to dla mnie twardy orzech do zgryzienia. Zamiast trzymać ją leciutko, wkładam w to siłę szczęk pitbulla, czyli pewnie ze dwie tony. Skutkuje to problemami z wyczuciem przy większych skrętach. Jako że jestem dość silną kobietą, z podobną ilością mocy biorę się za przerzucanie biegów. Żadnej finezji – po prostu mięśniak nastawiony na użycie siły a nie rozumu trzyma kurczowo kierownicę i wali biegami jak taranem. Stopniowo oczywiście będę włączać myślenie, ale na razie jestem zesztywniała bo jednak stresik jest. Kiedy zrobię już sama duże rondo, uznam że nastąpił wielki przełom. Póki co trenujemy, trenujemy, trenujemy.
A co słychać w naszych garach? Dość zdrowo. Propozycje na dziś przedstawiajæ się następująco:
– krem z buraków z jogurtem
– linguine (takie spłaszczone spaghetti) z sosem bolońskim z wołowiny z warzywami, czerwonym winem, posypane serem grana padano i natką pietruszki
– tarta wytrawna z grillowaną cukinią, serem havarti i pomidorami suszonymi
– czekoladowe brownie z sosem karmelowym