Nie wiem od kogo, ale dostałam wspaniały prezent barbórkowo-mikołajkowy (żadna ze mnie Barbórka, ale moja siostra i owszem, więc mogę chyba trochę się pod nią podpiąć ze względu na więzy krwi). Oto naprzeciw Nowego Bufetu na starym biurowcu zawisł nowy plakat. Nie jest to kolejna reklama dewelopera, nie jest to ABC reklamująca jeden z przybytków handlowych, nie jest to nikomu bliżej nieznany nastoletni muzyk. Muzycy są i owszem. Z wielkiego plakatu patrzy na mnie całe Depeche Mode, czyli Dave Gahan i spółka. No, w takich warunkach da się jakoś pracować i przetrwać te trzy tygodnie do Bożego Narodzenia… Chociaż David i jego koledzy z zespołu mają poważną konkurencję na słupie ogłoszeniowym koło ruchomych schodów na Rondzie Mogilskim. Tam na skromniejszych rozmiarów płachcie papieru inna formacja zaprasza na wspólne śpiewy. Po latach powracają, jakże dobrze wszystkim znani Kelly Family! Yeah! Tu przyznam się przed Wami, że bardzo udatnie wychodzi mi pierwsza fraza ich hitu „Angel”, gdzie wkładam całe swoje serce w vibratio i zawodzenie jednego z rudzielców:”Sometimes I wish I were an angel. sometimes I wish I were Youuuuuuu!” Ale tego raczej nie będę upubliczniać. No, chyba że za opłatą.
Póki co za opłatą upubliczniam nasze wyroby garmażeryjne, które w dniu dzisiejszym prezentują się następująco:
– krem z dyni z mleczkiem kokosowym, imbirem i limonką, lekko pikantny i rozgrzewający
– marokański tagine z kurczaka z suszonymi morelami,miodem, cynamonem, świeżą kolendrą i orzechami nerkowca, podawany z kaszą bulgur – również Was znakomicie rozgrzeje
– – tarta wytrawna z burakami, kozim twarożkiem, czarnuszką i odrobiną natki pietruszki
– tarta cytrynowa z bezą.