Tematy ktore grzeją publikę zmieniają się nader często. Kiedyś zwane burzami w szklance wody, dziś za sprawą angielskiej kalki językowej stały się sztormami innego rodzaju. Ta burza z okładką Vogue na przykład – całe społeczeństwo wypowiadało się w tej kwestii – zwykle krytykując, rzadziej aprobując. W tym zalewie ocen okładki mało kto skupił się na wnętrzu. Wyśmiewano influencerki, które na wieczór premiery, kiedy to gazeta miała być dostarczona do ich domów, wrzucały na instagrama zdjęcia butelek szampana, które czekają na otwarcie przy lekturze nowej, ekskluzywnej gazety. Ale były opóźnienia i influencerki nie dostały czasopisma na czas, co było powodem wielu małych tragedii. Najbardziej podobało mi się jednak to, co pisała jedna dziennikarka muzyczna na swoim prywatnym blogu, recenzując całą gazetę, jako wielka fanka mody i międzynarodowych wydań Vogue. Ktoś wszedł na jej bloga i rozpowszechnił ten bardzo zabawny (niezamierzenie dla autorki tych słów) akapit:
„”Joanna Horodyńska tańczyła przedwczoraj na ulicy o świcie w sukni balowej MMC. Ja w Gucci o drugiej w nocy próbowałam przygarnąć kota. To też jest dzisiejsza Warszawa, to też jest high fashion, tak też dziś żyjemy, tacy jesteśmy, młodzi, piękni, zwariowani, szczęśliwi, zakochani w modzie i jej świadomi”.
Nic dodać, nic ująć.
No, może dodam tylko nasze dzisiejsze propozycje lanczowe:
– zupa z kapusty z pesto, pomidorami, ryżem arborio i grana padano
– butter chicken czyli kawałki piersi kurczaka marynowane w jogurcie, w maślanym sosie z pomidorami i garam masala, podawany z ryżem basmati i świeżą kolendrą
– tarta z bakłażanem, oliwkami, fetą i świeżą bazylią
– czekoladowe brownie z sosem karmelowym.