Codziennie rano przy śniadaniu zanurzam się na 15 minut w internety. Nie jakieś poważne, ale te śniadaniowe. Zawsze sprawdzam naszą rodzinną grupę messengerową, gdzie kontaktujemy się często i gęsto, żeby podzielić się różnymi wiadomościami na forum, pooglądać zdjęcia, lub się z siebie wzajem pośmiać. Oczywiście sprawdzam nowobufetowego fejsbuka – czy są nowe komentarze, polubienia itp. Swojego własnego fejsbuka sprawdzam dopiero w domu późnym popołudniem, bo nie mam żadnej aplikacji, która przeniosłaby mnie do niego jednym kliknięciem, a szczerze mówiąc wieje tam nudą już od dość dawna. Wchodzę też czasem na portal Na Temat, traktując go raczej jako źródło kabaretowej rozrywki. Dziś też się pośmiałam, jak przeczytałam tytuł wrzutki o grupie feministek z Olsztyna, że to „feministki z jajami”. Hehehe, dawno się tak nie śmiałam. Przyprawić feministkom jaja w dobrej wierze, używając tego sformułowania w charakterze komplementu…
Czasami też patrzę za ciekawymi przepisami, które mogłabym wypróbować w domu (w co wątpię), albo na Was (co jest bardziej prawdopodobne).
Ten wpis to drugie dzienne podejście do urządzeń mobilnych – to jest zdecydowanie bardziej stresujące, ale zwykle jakoś je ogarniam. Szybka fotka, obrobienie jej w programie i felietonik – dobrze jak jest temat, gorzej jak w czerepie pusto. Własnie zadzwonili Norwedzy, więc przechodzę szybko do menu:
– krem z ciecierzycy i pomidorów z kuminem, kurkumą i cynamonem
– kawałki kurczaka z warzywami (papryka, brokuły, bakłażan) w sosie serowym (z grana padano i pecorino romano) z grillowaną polentą kukurydzianą
– tarta z młodymi marchewkami, kozią roladą dojrzewającą i pomidorami
– tarta z pieczarkami, speckiem i mozzarellą
– tarta z kremem czekoladowym z odrobiną brandy i konfiturą malinową
– tarta czekoaldowo-kajmakowa.