8 sierpnia 2018

  Nasz klatkowy kotek poszedł sobie w świat. Prawdopodobnie ktoś z lokatorów mu w tym pomógł. Jakiś koci antagonista i miłośnik szczurzych harców. Jeszcze w niedzielę rano sierściuszek kręcił się po klatce, kiedy wychodziliśmy na Mogilską, żeby zrobić przygotówkę na poniedziałek. Po powrocie na obiad nie mogliśmy go nigdzie zlokalizować, a wieczorem odkryłam ze ktoś zakrył dziurę w drzwiach od piwnicy konstrukcją z druta i siatki. Następnego dnia wszystkie miski z woda i karmą zostały wystawione na podwórko. Definitywnie toczyła się tu jakaś wojna podjazdowa, a jej efektem jest fakt, że kot raczej do nas nie wróci – jak ktoś go mocno wystraszył i wygonił to raz że nie trafi, a dwa że pewnie nie chce trafić. Szkoda wielka, bo od piątku zaczął powoli eksplorować podwórko i wylegiwać się koło zapomnianych drewnianych skrzynek po czerwcowym „evencie”. Za każdym razem jak wracam z pracy mam cichą nadzieję, że zauważę uciekający przede mną kawałek białego futra, ale chyba nic z tego. Mam nadzieję że sobie w świecie poradzi.
Zbaczając z tematu – upałów ciąg dalszy, ale te nie są już tak uciążliwe jak w zeszłym tygodniu i nawet da się żyć. Na poczet tych gorących dni przygotowaliśmy dla Was lekki makaron, a w pełnej krasie menu prezentuje się następująco:
– florencka zupa z fasoli z jarmużem i grzankami
– makaron linguine ze świeżymi pomidorami, grillowaną cukinią, bazylią i oliwą extra vergine, posypany serem grana padano
– tarta z cukinią, wędzonym łososiem i zielonym pieprzem
– słodka tarta z kremem czekoladowym z odrobiną brandy i konfiturą porzeczkową.