Serwus wszystkim głodnym. Głodni morskich opowieści dziś się specjalnie nie nasycą, bo potraktowałam ich po macoszemu, przenosząc matczyne zainteresowanie na tych głodnych literalnie. Wszystko za sprawą chłodnika z botwinki, a raczej pracochłonności jego przygotowania. Dopiero przed chwilą zakończyłam proces i porozlewałam zawartość garnka do pojemników GN, by wstawić je do chłodni. Właśnie sobie uświadomiłam, że dzisiejszy lancz jest taki w sumie tradycyjny – niby polski a w istocie środkowo-wschodnio-europejski. Lancz – wspomnienie domu, w sumie dość niezwyczajny naszemu Bufetowi, bo najbardziej chyba lubicie nas za te wszystkie massamany, rubeny, curry i chili rozmaite, ale tak do końca to nigdy tego nie rozgryzłam. W każdym razie mamy dziś dla Was taki oto zestaw:
– chłodnik litewski z botwinki z jajkiem
– węgierskie leczo z oryginalna leczową kiełbasą, prosto z Węgierskich Specjałów na Starym Kleparzu, podawane z chlebem pasterskim
– tarta z pieczona dynią hokkaido, fetą, suszonymi pomidorami i rozmarynem
– dwa kawałki tarty z pieczonym kalafiorem, pomidorami malinowymi i pecorino romano
– sbriciolata z serem ricotta, truskawkami i wiśniami.