Odpoczynek był aktywny, mimo że w niedużym mieście. Ostrzyłam sobie zęby na Ciechanowski Rower Miejski, który wystartował w zeszły poniedziałek – od razu zarejestrowałam się w systemie, żeby sobie popylać rowerkiem po rodzinnym mieście. W środę i czwartek nie było problemu z rowerami – stało ich po kilka we wszystkich czterech stojakach w mieście, łącznie z tandemami i rowerkami dziecięcymi. W piątek? Zapomnij. Przy PKP smutna pustka. W Rynku – jeden dziecięcy. Gdy zobaczyłyśmy parkę zmierzającą w stronę stojaków, żeby oddać bicykle po przejażdżce, rzuciłam się tam jak dzika, żeby przechwycić pojazdy. Ledwie zdążyłam, a za mną już kąsały inne sępy, pytając nas, ile będziemy jeździć i w którym miejscu zwrócimy. Trzeci stojak, obok niedawno powstałego McDonalda – również ogołocony. Powiem Wam, że moje serce bardzo „urościeło” na ten widok. Trzy dni – trzy przejażdżki dwugodzinne, plus rowerki wodne, plus basen – również nieco wakacyjnie opustoszały – czuję że dobrze spełniłam obowiązek i jakoś tak się podekscytowałam faktem zwiększonej aktywności fizycznej, że wczoraj również wyciagnęłam małżonka na dwadziescie kilka kilometrów pedałowania.
Ale i tak wisienką na torcie urlopowego wyjazdu był widok mojego polonisty z ogólniaka, który kandyduje teraz na prezydenta miasta. Przyłapałyśmy go na prężeniu się w stroju galowym pod murem ratusza wraz z małżonką, gdzie brali udział w sesji zdjęciowej do kampanii wyborczej. Uwierzcie mi – był to widok niezapomniany.
A teraz przedstawię Wam już dzisiejsze menu, bo niektórzy z Was pewnie czekają niecierpliwie:
– krem z kalafiorów z prażonymi pestkami dyni
– marokański tagine z kurczaka z korzennymi przyprawami, w sosie z pomidorami i suszonymi morelami, podany z orzechami nerkowca, świeżą kolendrą i kaszą bulgur
– tarta z burakami, kozim serem i świeżą bazylią
– czekoladowe brownie z sosem karmelowym.