Sluchajcie, muszę się tu uwijać, bo przed chwilą przyszli Norwedzy z zamówieniem na swoje norweskie focaccie. Zamówieniem największym do tej pory, więc piszę i spadam na zaplecze, coby pomoc małżonkowi w taśmowej produkcji. Przynieśli sporą kartkę z kołonotatnika, gdzie robią zapisy. Były tam różne warianty norweskiej focacci i jedna pozycja „Swedish”. Co to jest „Swedish” – pytam. „Aaa, to jest norweska bez mięsa.”
Biorąc pod uwagę odwieczną niechęć Norwegów do sąsiadów z Półwyspu Skandynawskiego, „Swedish” to zapewne gorszy sort focaccii, taka uboższa bezwędlinowa krewna. Ubawiłam się tym trochę.
A teraz do dzieła. Dziś zjecie:
– krem z cukinii
– krem ze świeżych pomidorów – tak ze dwie porcje jeszcze się znajdą
– fusili alla puttanesca, czyli makaron świderki z sosem z oliwek, kaparów i pomidorów z serem grana padano i natką pietruszki
– tarta z pieczoną papryka, ostrym salami i camembertem
– tarta z cukinią, fetą i suszonymi pomidorami
– ciasto drożdżowe ze śliwkami, kruszonką i orzechami nerkowca
– dwa kawałki tarty czekoladowo-kajmakowej.