Nasze miasto w godzinach szczytu zrobiło się w ostatnim czasie zupełnie nieznośne. Mnogość remontów torowisk (Królewska, Wielicka, Al. Solidarności) tak pogmatwała i wydłużyła czas przejazdu, że odechciewa się człowiekowi jakichkolwiek środków lokomocji. Weźmy przejazd z Placu Bohaterów Getta w okolice Miasteczka AGH na Bronowice – samochodem to już prawie 50 minut. Tramwajem nie jest lepiej, bo żaden tramwaj z południa tędy nie kursuje, a i żaden tam nie dojedzie. Trzeba wybrać się na Zabłocie (10minut), wsiąść w 24 (20-25 minut), wysiąść na Cichym Kąciku i jeszcze kwadrans spaceru. Suma daje 50 minut. A wiecie ile ja z Pl. Boh. Getta idę w tamtą lokalizację? Ha – oczywiście że 50 minut. Bo posłużyłam się tutaj swoim przykładem, czyli trasą ode mnie do mojej siostry. Rower to 25-30 minut.
Dlatego do zakończenia tego komunikacyjnego armagedonu do siostry będę chodzić pieszo – przynajmniej się człowiek winka napije w gościach i rozrusza dolne kończyny, na których stoi cały dzień. A ile muzyczki można w tym czasie posłuchać!
Co do muzyczki – wiecie że szczególnie dbam o tę sferę i u nas zawsze można sobie fajnej posłuchać. Cały czas dodaję nowości i starości do rozlicznych playlist, które powstawały przez te cztery lata.
A co do jedzonka – również można na nie wpaść. Dokładamy starań, żeby smakowało (starania to nasz sekretny składnik potraw). Dziś uwarzyliśmy takie specjały:
– krem z cukinii z grzankami
– makaron linguine z ragu bolońskim – z wołowiną, warzywami, dodatkiem wędzonego boczku dla dosmaczenia i czerwonym winem, które znajduje się tam z takiego samego powodu
– tarta ze szpinakiem, orzechami włoskimi i dwoma wyrazistymi serami – gorgonzolą i roquefortem
– tarta cytrynowa z bezą.