Obecne czasy kapitalizmu w Polsce różnią się znacząco od tych, w których kapitalizm był w swoim szczycie. W złotej erze wszystko było bardziej rozbuchane, na bogato. Małżonek, pracujący pod koniec lat dziewięćdziesiątych w studiu projektowym w Warszawie, doświadczył jeszcze schyłku tego baroku. Było to studio znane, szanowane, właściciele wywodzili się ze środowiska opozycyjnego. Wśród wspołpracowników były bardzo ciekawe postaci. Większość pracujących tam ludzi robi teraz jakieś duże rzeczy. Obecny pisarz, wtedy jeszcze projektant graficzny, zrobił kiedyś fetę z okazji zakończenia dużego projektu. Załatwił w wypasionej pierogarni po sąsiedzku, że przygotowali im dwa rodzaje makaronu z pesto według przepisów z książek, które składali. W najdroższej cukierni zakupili wyśmienity tort (mąż ciągle twierdzi, że lepszego nie jadł w życiu). No i oczywiście zakupili dużo butelek wina, po które skakał nie kto inny jak „Młody” (nigdy nie pytałam „Młodego”, czy skakał też po szlugi). Imprezka była przednia, bogata, taka jak w Mad Men. Potem to wszystko powoli się kurczyło, czasy zaczęły się zmieniać, firmy, które studio obsługiwało na wyłączność w Polsce pootwierały u nas swoje oddziały. W końcu ich czas przeminął, doszły jeszcze jakieś zawirowania finansowe i studio się zamknęło. Ale jak jeszcze odwiedzałam małżonka w Warszawie, na początku naszej znajomości, to wracaliśmy czasem taksą na fakturkę i koszt jego pracodawcy – tak robili wszyscy z firmy. Można powiedzieć, że i na mnie trochę skapło. Jak mawia moja mama: „Jak konia kują to i żaba nogę podstawia”.
Dziś to inny świat zupełnie. Ale przynajmniej jest co powspominać, zgodnie z jedną z naszych ulubionych maksym: KIEDYŚ TO BYŁO.
A dziś, w odróżnieniu od „kiedyś” można sobie zamówić różne specjały u nas. Oczywiście nie na bogato, bo ani nie realizujemy specjalnych zamówień, ani nie przygotowujemy cateringów, ani nie dowozimy (I’ve been there, I’ve seen that). Ale można przyjść i sobie zjeść osobiście. Jeszcze dziś i jutro, bo potem DWA TYGODNIE nie pracujemy i zobaczymy się z Wami dopiero po Sześciu Króli.
Dziś polecamy:
– meksykańską zupę kukurydzianą
– tajską wołowinę massaman z orzeszkami ziemnymi, mleczkiem kokosowym, kolendrą i ryżem basmati
– tarta ze szpinakiem, gorgonzolą, mozzarellą i orzechami włoskimi
– sernik nowojorski z musem malinowym.