Odczuwamy dziś silne zmęczenie materiału – ale zawsze tak się kończy wyjście dokądś w środku tygodnia roboczego. Z lekka wczorajsi, osiągnęliśmy dziś z rana coś w rodzaju głupawki. Puściliśmy sobie koncertową płytę Chilly Gonzalesa z Berlina. Płyta się skończyła, a że Spotify nie znosi próżni i każde milczenie jest dla niego krępujące, dlatego algorytm uznał, że po śpiewającym po angielsku kanadyjskim Żydzie, z lubością wysłuchamy rdzennego niemieckiego pieśniarza. Gdy język zachodnich sąsiadów popłynął z głośników, sprawdziłam kto zawodzi. Zawodził nieznany mi wcześniej Gisbert Zu Knyphausen. Byliśmy dla niego bezlitośni, bo od razu przetłumaczyliśmy „Knyphausen” jako „Skrzat Domowy”, prawie zataczając się przy tym ze śmiechu.
Tak właśnie wygląda nasz poranek, a ja pół-skrycie marzę o chrapuli na kanapie przed serialem. Dobre, że ostatnim wysiłkiem wykonaliśmy dla Was dzisiejsze zadania lanczowe. Z zadań tych wyłoniły się następujące propozycje:
– krem pomidorowo-paprykowy z tymiankiem i oliwą
– makaron linguine z pesto, pomidorami i serem grana padano (zawiera nerkowce i orzechy włoskie)
– tarta z bakłażanem, fetą i łagodnym salami sopressa nostrana
– sernik nowojorski z musem malinowym.