W weekend dryfowałam trochę po powierzchni świata nastolatka płci męskiej. Świata kulturalnego, dodajmy, bo puszczał nam na YouTube zespoły, jakie chce zobaczyć w lato na festiwalu Pohoda, gdzie jak co roku pojedzie z mamą. Wiele lat mama brała go na swoje zespoły i swoje koncerty, oraz żeby chłonął atmosferę (to Słowacja, więc żadnych kilometrowych kolejek w strefach piwa, bo żadnych stref nie ma, a jednak – o dziwo! – hordy pijanych festiwalowiczów nie przewalają się, nie wszczynają burd i nie sieją zgorszenia wśród nieletnich swoim obscenicznym zachowaniem. Po prostu niezwykłe! Być może zadziałałoby nawet u nas). W każdym razie oglądałam sobie, czego się teraz słucha jak się ma szesnaście lat, a nie słucha się popu. I muszę napisać do nastolata, żeby mi przypomniał niektóre nazwy, bo chętnie bym dorzuciła do playlisty nowobufetowej. Widziałam także, z jakich Youtuberów młodzież się śmieje – niektóre nawet wywołały lekki uśmiech na mojej twarzy. Dlatego konkluduję, że z „dzisiejszą młodzieżą” nie jest najgorzej, oczywiście o ile ma trochę swobody od rodziców. Wtedy bowiem myśli i rozmawia sobie z dawnymi „ciotkami” i „wujkami” jak równy z równym. I chętnie uchyla drzwi do swojego świata.
Drzwi do mojego świata są otwarte na oścież. Można nawet zobaczyć mój świat od strony kuchni. W dniu dzisiejszym od strony kuchni można przyuważyć, co następuje:
– meksykańska zupa kukurydziana
– makaron aglio olio pomodoro, z sosem z długo duszonych w oliwie pomidorów, natką pietruszki i serem grana padano
– chili con carne – kilkanaście porcji
– tarta z bakłażanem podsmażanym na oliwie extra vergine, z pomidorami malinowymi, fetą i sezamem
– tarta czekoladowo-kajmakowa.