Wracałam wczoraj od siostry, zrelaksowana po rehabilitacji i długiej rozmowie. Otaczało mnie stado młodych, atrakcyjnych Norweżek – może to były studentki medycyny, które mieszkają w Piaście? Może po prostu turystki, złaknione nocnego życia, a zamieszkałe chwilowo na Bronowicach, w jakimś hostelu – teraz pewnie narzekają i klną siarczyście na wyjątkowo kiepskie połączenie z centrum miasta. W każdym razie jechałam sobie i wymyśliłam jakiś krótki temacik na dziś, co wprawiło mnie w wyjątkowe zadowolenie, że nie trzeba będzie kombinować, bo jest podany na tacy. Wczoraj może był, ale się jednak zmył. Im bardziej sobie przypominam, tym bardziej nic nie pamiętam. To na pewno przez „Barbarzyńcę w ogrodzie”, bo dla przeciwwagi brudnego punka biorę do tramwaju czytnik z Herbertem, żeby wiedzieć, jaka polszczyzna może być w swoich najwyższych rejestrach. Nie jest to niewymownie wciągające i czytane z wypiekami na twarzy, ale lubię się zanurzyć w te piękne frazy, w świat zachwytu nad śródziemnomorską cywilizacją. Od razu przypomina mi się niezłomna, biedna jak mysz kościelna postać Herberta z „Dziennika 1954” Tyrmanda. Jedna z niewielu, do której ten cynik, uwodziciel i dandys (wtedy) żywił autentyczny szacunek. No ale mimo dręczenia przez komunistyczną władzę, mimo pustego portfela, potrafił jednak Poeta zorganizować sobie kilka sympatycznych wycieczek do wielkich świadectw naszej cywilizacji. A przypomniałam sobie o „Barbarzyncy…”, bo kiedy pracowałam w Cherubino, jeden z kelnerów czytał tę pozycję w przerwie na papieroska w szatni, albo brał ze sobą do toalety. Pożyczyłam kiedyś od niego, przeczytałam kilka stron i postanowiłam, że kiedyś przeczytam całość. No i niedawno sobie o tym przypomniałam. I czytam. I to już koniec dzisiejszej opowieści.
Jutro historyjki z bazarku – o ile czas pozwoli oczywiście.
A dziś lista lanczowa prezentuje się następująco:
– krem pomidorowy z oliwą i ziołami
– czerwone curry z mleczkiem kokosowym, groszkiem cukrowym, bakłażanem i tofu, podawane z ryżem basmati
– tarta z brokulami, suszonymi pomidorami, cheddarem i dodatkiem ajwaru
– sbriciolata z malinami i serem ricotta.